Nie wszystko złoto…
Choć w kategorii skuteczności tablice motywacyjne dla dzieci zbierają pochlebne opinie, ich sens bywa podważany. Czy bowiem uczenie dzieci od samego początku, że wszystko w życiu warto robić dla nagrody jest najlepszym przesłaniem od starszego pokolenia? Czy pomaganie w domu i dbanie o siebie powinno być postrzegane w kategoriach pracy i zapłaty?
Agnieszka Stein, psycholog dziecięcy i autorka książki pt. „Dziecko z bliska”, uważa, że prędzej czy później system motywowania dziecka punktami obróci się przeciw nam, bo dziecko bez nagród przestanie wykazywać zainteresowanie ćwiczeniem pisania literek czy sprzątaniem zabawek. Każda prośba rodzica będzie w jego głowie od razu rodzić pytanie: „A za ile?”.
Ten punkt widzenia opiera się na filozofii, że rodzina jest systemem, którym rządzą odrębne prawa, oparte na miłości, wdzięczności i empatii, a nie twardych rachunkach i sprawiedliwości. Ideą wychowywania dzieci jest przecież przekazywanie im wartości, które uważamy w życiu za istotne, a nie wyuczanie ich prawidłowego zachowania jak psa podczas treningu. A niestety, cukierek za sprzątanie bardzo przypomina cyrkową tresurę…
Wreszcie, mówi się także o tym, że tablice motywacyjne są skuteczne, ale tylko do pewnego momentu. Nie da się bowiem rozpisać całego życia przedszkolaka na wiersze w tabeli i codziennie wieczorem dokonywać rachunku sumienia. Nie można zakładać, że wiecznie obserwowane i podliczane dziecko będzie faktycznie czuło się do czegokolwiek zmotywowane. Naklejki czy słoneczka nie pomogą też dzieciom zrozumieć, co jest dobre i co należy robić bez oglądania się na oklaski.
Motywować czy nie?
Wypośrodkowane stanowisko akceptuje tablicę motywacyjną jako narzędzie służące do wykorzenienia złych nawyków, ale każe stosować ją w bardzo ograniczonym zakresie. Nie można na pewno opierać całej domowej dyscypliny na punktach, bo w końcu zabraknie nam nagród, które zainteresują zepsute ciągłymi bonusami dziecko. Mama musi mieć możliwość poproszenia o przysługę bez obiecywania łapówki. Na tym właśnie polega rodzina.
Jeśli jednak chcemy poradzić sobie z pojedynczym problemem, który od dłuższego czasu nie daje się wyeliminować, np. przeklinanie, gryzienie czy wpadanie w histerię, można spróbować wyznaczyć dziecku jasno określony, wykonalny cel i kuszącą nagrodę. W tym przypadku warto pamiętać, aby punkt można było zdobyć w ciągu jednego dnia i aby nagrody były raczej mniejsze a częstsze. Co najważniejsze zaś, nagroda nie musi być wcale tabliczką czekolady czy nowym autkiem, ale może być wspólną wycieczką do ZOO czy upieczeniem wraz z mamą ulubionego ciasta.
Motywowanie warto wtedy kontynuować, aż dziecku wejdzie w krew samodzielne chodzenie do toalety, wycieranie butów czy wyrażanie swoich opinii bez wrzasku. I najlepiej zakończyć wtedy eksperymenty z nagradzaniem za bycie dobrym synem czy córką, bo na to nasze dzieci będą jeszcze miały całe życie w systemie szkolnym i zawodowym.
Źródło: www.dzieci.pl